W gminie mówią o niej: Kryśka

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski

W gminie mówią o niej: Kryśka

Jarosław Miłkowski

Krystyna Pławska rządzi Bogdańcem już 18 lat. Planuje jeszcze dwa. A kto wie, może i kolejne... O sobie mówi, że jest wredna, bo uparta. Znaleźć kogoś, kto by jej nie lubił, jest jednak ciężko.

Z czym może kojarzyć się Bogdaniec? Wiadomo, ze Zbyszkiem z Bogdańca z „Krzyżaków” Sienkiewicza. - Gdy mnie zawsze pytają, czy to ten Bogdaniec, to ja... przecząco kiwam głową i mówię: tak, tak, to te tereny - śmieje się Krystyna Pław-ska, wójt podgorzowskiej gminy Bogdaniec. Mieszkańcom północnej części lubuskiego dziś to pani wójt może się kojarzyć z Bogdańcem. Rządzi tu już piątą kadencję!

Mam 18 lat

- Jestem już pełnoletnia, bo 18 lat jestem wójtem. Gdy będę kończyła kadencję, będzie to już 20 lat - wylicza Pławska. Pierwszy raz wygrała wybory w 1998 r. Później zdarzyło się to jeszcze czterokrotnie. Dwa lata temu wygrała w pierwszej turze. Jako kandydatka komitetu Bogdaniec 2002 zdobyła ponad 58 proc. głosów. Tym samym jest jednym z nielicznych tak długo urzędujących szefów gmin w Lubuskiem!

Wójtem Pławska jest już jedną trzecią swojego życia. Pochodzi z Chwałowic (wieś w gminie Bogdaniec). W październiku skończy 59 lat. W tym roku obchodzi 40-lecie małżeństwa. Jak mówi, była „leniwa”, bo ma tylko jedną córkę. Za to pani wójt ma już trzech wnuków.

Z domu do urzędu ma raptem kilkaset metrów. Mieszka na ul. Kościelnej. Ma czas na codzienne życie. - Awaryjne jedzenie w lodówce musi być, na wypadek, gdyby wójt - kobieta nie miała czasu stanąć przy garnkach. Częściej jednak jemy gotowane - mówi.

Miało być inaczej

- Jak zmieniałam pracę, bo kiedyś byłam nauczycielką i bardzo to kochałam, to myślałam, że idąc do samorządu, poprawię sobie warunki pracy - że nie będę już tak dużo mówiła, że nie będę zabierała zadań do domu. Okazało się, że jest z goła inaczej. Pełnię 24-godzinny dyżur telefoniczny. Trzeba wykonać pracę biurową, czytać nowe ustawy, więc... zabieram to do domu - mówi.

Ba, Pławska „wójtuje” nawet, gdy rekreacyjnie jeździ rowerem po gminie (w ostatni weekend wraz z mężem pokonała sporo ponad 50 km). - Wyłapuję wtedy wszystkie mankamenty: dziurę w drodze, nieskoszony teren, zniszczone tablice. Gdy wracam do urzędu, przekazuję te informacje swoim pracownikom - opowiada pani wójt. Sama o sobie mówi, że jest wredna, bo uparta i ciężko się ją przekonuje. Upór ma, jej zdaniem, jednak dobre strony, bo pozwala doprowadzić sprawy do końca.

Kolejna cecha charakteru Pławskiej? Mówi to, co myśli. Gdy ktoś, kto wybudował się w gminie, a długo się w niej nie zameldował, zaczyna dopominać się o zrobienie drogi dojazdowej, odpowiada prosto w twarz: Czas zacząć płacić podatki w gminie.

Ludzie są za nią

Jak po tylu latach rządów jest oceniana Pławska? - Jest bardzo lubiana. Dba o drogi. Jest elegancka, bo lubi się ładnie ubrać. Ja tam jestem za Kryśką. Wszyscy tak o niej tu mówią - słyszymy od Heleny Strzykała z ul. Mickiewicza.

- Pani wójt zawsze pomaga. U nas jest dużo osób samotnych, biednych. Dla 25 takich osób załatwiła u nas posiłki. 13 marca, jak są imieniny Krystyny, to sporo ludzi z kwiatami do niej biegnie - mówi z kolei Elżbieta Kostyra, która w centrum Bogdańca prowadzi restaurację Zbyszko.

- Ona sama wychodzi z inicjatywą. Podpowiada nam, jak zadbać o koszenie trawy czy zrobić witacze na Święto Chleba (doroczną imprezę w Bogdańcu - dop. red.) - dopowiada Bogusława Jastrzębska, sołtys Jenina, jednego z aż 21 sołectw w gminie.

- Krystyna Pławska ma już taki charakter, który łączy niż dzieli. Jest konkretna, decyzyjna. By coś z nią ustalić, wystarczy jedna kawa. Nie trzeba przychodzić na spotkanie trzy razy. Jest bezpartyjna, ale sympatyzuje z racjonalnością - mówi Józef Kruczkowski, który przez osiem lat był starostą gorzowskim.

Babiniec w urzędzie

Usłyszeć od kogoś, czy jest jakaś rysa na portrecie Pławskiej, jest niezwykle ciężko. - Gdy jest Święto Chleba, to zamiast skorzystać z naszych usług, zatrudnia firmę z Gorzowa - mówi Kostyra.

Więcej zarzutów znajdujemy na forum „GL”. - Zatrudniła wszystkie swoje koleżanki, stwarzając istny „babiniec”. Sołtysami też są w większości kobiety - napisał internauta podpisujący się jako mieszkaniec Bogdańca. - Po gminie chodzi żart, że urząd gminy to jedna wielka rodzina. Dosłownie - uważa kolejny z Czytelników.

- Określają nas „babińcem”, dlatego że wójt, sekretarz i skarbnik, czyli trzy osoby, które mają największy wpływ na zarządzanie gminą, to kobiety, ale my panów nie dyskryminujemy. Jest wręcz przeciwnie. W urzędzie pracują osoby skoligacone ze sobą, ale dla mnie najważniejsze jest, że są to osoby kreatywne, uczciwe, odpowiedzialne i pracowite. Dobrze, że są krytyczne uwagi, choć one nie zawsze muszą być zgodne z prawdą. Nigdy nie tolerowałam kolesiostwa i zatrudniania rodziny - mówi Pławska naszemu reporterowi.

Co poza tym zarzucają pani wójt mieszkańcy? W ostatnich kilku latach krytyczne słowa pod adresem Pławskiej pojawiały się sporadycznie. Raz, gdy podjęła decyzję, by niezależnie od już istniejącego ośrodka zdrowia działali w gminie także lekarze z Gorzowa (protestowali wtedy lekarze z Bog-dańca). Drugi raz - na początku maja w tym roku - gdy mieszkańcom Stanowic zaczął prze-szkadzać hałas z uruchamianej wówczas tu elektrociepłowni na biomasę.

Sama pani wójt do swoich „porażek” zalicza komunikację zbiorową. Sama dobrze wie, że przydałoby się lepsze połączenie pomiędzy wioskami w gminie oraz tańsze bilety w kierunku Gorzowa.

Drogi razy trzy

Dumna jest z kolei z wybudowania kanalizacji w gminie, „doświetlenia” miejscowości i tego, że gmina wychodzi na
prostą, jeśli chodzi o drogi. Już w najbliższy poniedziałek urząd podpisuje umowę na 1-kilometrowy odcinek ul. Akacjowej w Jeninie. W następnym roku ma być zrobiona droga Jeniniec - Lubczyno oraz Jeżyki - Lubczyno. Kolejne pomysły to przejęcie od kolei części pomieszczeń na stacji i urządzenie tam centrum edukjacyjno-rozrywkowego. Pławska ma też marzenie, by przywrócić do życia odkryty basen, który w centrum wsi funkcjonował do początku lat 80.

Czy będzie kandydowała na szóstą kadencję? - Dziś jeszcze nie myślę, jaką decyzję podejmę za dwa lata. Póki siły i zdrowie pozwolą, chcę być wójtem do końca tej kadencji - mówi.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.